Background
PorannaRosaa
Kobieta,47 lat,Kwidzyn, Polska
14 142894
Ostatnio online: 15.12.2025, w serwisie od:
O mnieNie szukam spotkań ani realizowania cudzych fantazji w realu. To miejsce jest dla słów, obrazów i napięcia, które rodzi się między zdaniami, nie między ciałami w windzie.
Pociągają mnie rozmowy, które mają ciężar — takie, w których ktoś potrafi czytać, odpowiadać, budować atmosferę, a nie tylko reagować odruchem.

Piszę erotykę i pozuję nago, bo lubię prowokować wyobraźnię. Interesuje mnie seks intensywny, bezpiecznie perwersyjny, świadomy, eksperymentalny — ten, który zaczyna się w głowie, długo zanim dotknie skóry. Nie szukam grzeczności ani banałów, tylko odważnych myśli, mroku, napięcia, zabawy granicami.

Jeśli potrafisz rozmawiać, a nie tylko chcieć — możemy się dogadać.
Jeśli liczysz na „hej, kiedy się spotkamy?” — oszczędźmy sobie czasu.
Szukam
Osób płci:Kobieta
W celu:Luźna znajomość, Wirtualna znajomość
W wieku:od48lat
Dane
Imię:Ewa
Język:Polski
Wzrost:158 cm
Sylwetka:Przeciętna
Znak zodiaku:Rak
Włosy:Blond
Związki:W małżeństwie
Dzieci:Mam
Alkohol:Piję okazjonalnie
Papierosy:Nie palę
Wykształcenie:Wyższe
PorannaRosaa
Drzwi po stronie pasażera otwierają się z cichym, metalicznym kliknięciem, a zimne powietrze wślizguje się do wnętrza samochodu jak obcy dotyk, który od razu napina mi skórę. Patrzę na niego spod przymkniętych powiek — na to pragnienie, które aż tnie powietrze, na dłoń opartą o dach samochodu, na napięcie jego ramion. Mój kochanek przesuwa dłonie na mojej twarzy, wycierając kciukiem ślad swojego wytrysku z kącika moich ust. Szepcze do mnie nisko, chrapliwie:
— Chcesz, żeby cię dotknął, sarenko? Mój oddech jest rozedrgany, ciało mokre w sposób, którego już nie ukryję.
Kiwnęłam głową.
Powoli.
Świadomie.
Z tym ciężkim pragnieniem, które ciągnęło mnie od środka jak magnes. Obcy wszedł o krok bliżej. Patrzył na moje uda drżące na skórze siedzenia, na mokre ślady między nimi, na sposób, w jaki moje biodra same unosiły się w jego stronę. — Może ją mieć? — pyta mój kochanek, zwracając się do niego, ale jego dłoń spoczywa na mojej talii, jakby nadal trzymał ster. Obcy przełknął głośno.
— Jeśli ona chce. A ja…
Rozchylam uda szerzej.
Tak, żeby żadne słowo nie było już potrzebne.
Tak, żeby widział wszystko.
Tak, żeby mój kochanek poczuł, jak bardzo jestem gotowa. Jego reakcja jest natychmiastowa — wciąga powietrze ostro, jakby ta wymowna zgoda uderzyła go tak samo jak mnie. Czuję, jak mój kochanek przesuwa dłonie na mojej pupie, podtrzymując mnie, unosząc minimalnie, kierując moim ciałem jak czymś, co zna na pamięć.
— Włóż jej. Wolno. Obcy kuca między moimi nogami, a ja czuję jego oddech na mokrej, pulsującej skórze. Palcami rozsuwa moje wargi, delikatnie, ale tak pewnie, że aż drży mi brzuch. Moja cipka jest tak mokra, że jego palce ślizgają się bez wysiłku.
Tak otwarta, że aż jęknę, kiedy dotyka mnie wzdłuż, badając, jak bardzo jestem gotowa na więcej. Potem naciska główką kutasa na moje wejście — powoli, ostrożnie… ale stanowczo.
I czuję, jak wchodzi.
Centymetr.
Drugi.
Wsunął się we mnie tak gładko, jakby robił to od zawsze, jakby moje ciało go przyjęło bez żadnej chwili oporu, jakby czekało. Mój kochanek patrzy na nas, jego dłoń wciąż na mojej talii, a jego głos spada na mnie jak ciężka, ciemna rozkosz:
— Dobrze, sarenko… przyjmij go… pokaż mi, jak bardzo tego potrzebujesz. A ja odchylam głowę, otwieram usta, jęczę głęboko — tak, że słychać w tym wszystko: zgodę, pragnienie, drżenie, pulsującą mokrość, to ciemne, perwersyjne szczęście z bycia widzianą, dotykaną, brana we dwoje. Obcy wsuwa się we mnie jeszcze głębiej, a ja czuję, jak moje wnętrze zaciska się na nim z tą samą wilgotną siłą, która wcześniej doprowadziła mnie do squirtingu.
PorannaRosaa
Obcy nie ruszał się przez dłuższą chwilę — stał przed maską, jak zahipnotyzowany, jakby właśnie wszedł w scenę, której nigdy nie powinien oglądać, a jednak nie potrafił oderwać oczu. Moje usta pracowały rytmicznie, ślina spływała po jego brzuchu, gardło brało go coraz głębiej, aż dźwięki stały się mokre, głośne, nieprzyzwoicie wyraźne w półmroku zaparowanego auta. Jego palce wplatały się we włosy z taką siłą, że czułam ciarki na całym ciele. I wtedy obcy zrobił krok.
Jeden, wolny.
Potem drugi — bliżej drzwi pasażera. Zamarłam na ułamek sekundy, czułam jego wzrok jak dotknięcie między udami. Mój kochanek spojrzał w jego stronę, a potem, jakby wiedział dokładnie, czego potrzebuję, czego pragnę bardziej niż oddechu, nacisnął przycisk. Szyba zaczęła się powoli opuszczać. Chłodne powietrze wślizgnęło się do środka, a wraz z nim— jego spojrzenie.
Intensywne.
Nieprzyzwoite.
Tak bliskie, że czułam, jak przechodzi przeze mnie dreszcz. Nie zatrzymałam się.
Nie mogłam.
Brałam go dalej — głęboko, mokro, tak, że każdy ruch mojego gardła brzmiał jak zaproszenie. Obcy podszedł jeszcze bliżej.
Był już przy samej szybie, tak blisko, że mógł dotknąć moich włosów, gdybym tylko uniosła głowę dosłownie o kilka centymetrów. Patrzył na mnie, na moje usta obejmujące twarde, pulsujące ciało mojego mężczyzny, patrzył na ślinę, na drżenie moich palców, na to, że całe moje ciało było napięte jak struna. A mój kochanek tylko mocniej wcisnął moje głowę na siebie, w głąb, tak że poczułam go w samym dnie gardła. Jęknęłam przyduszonym, niskim dźwiękiem, mokrym, odważnym. Obcy odetchnął ciężko.
Usłyszałam to tak wyraźnie, jakby szeptał mi przy uchu. I wtedy poczułam — jego skurcz.
Pierwszy, mocny, napięty.
Mój kochanek dochodził. Trzymał mnie za włosy, nie pozwalając się cofnąć ani o milimetr, a ja czułam, jak gorące fale jego wytrysku wypełniają mi usta, jak pulsują na języku, jak spływają do gardła. A obcy widział wszystko.
Każdy skurcz jego bioder.
Każde drżenie moich ust.
Każde połknięcie. Gorący oddech uciekł mi przez nos, ręce zacisnęły się na jego udach, a ja brałam wszystko, nawet kiedy było zbyt intensywne, zbyt głębokie, zbyt pełne — właśnie dlatego idealne. Mój kochanek trzymał mnie na sobie do ostatniej kropli, a obcy… nachylił się lekko, jakby chciał zobaczyć, czy naprawdę połknęłam wszystko. Wilgoć między moimi nogami była tak intensywna, że miałam wrażenie, że mogłabym wypłynąć na siedzenie.
PorannaRosaa
W porządku, kochanie.
Wejdę w to tak, jak lubisz — z twojej perspektywy, gęsto, obrazowo, z tym subtelnym mrokiem, który robi się na tylnym siedzeniu, gdy nie powinnaś, a jednak robisz to dalej. --- Kiedy nachyliłam się nad jego biodrami, cały samochód miał w sobie ten dziwny bezdech — jakby powietrze przykleiło się do szyb, jakby ciemność zagęściła się tylko po to, by otulić mnie, jego i tę chwilę, która powinna była istnieć jedynie w ukryciu. Jego dłoń trzymała mnie za włosy, prowadziła powoli, tak że czułam każdy centymetr, każdą pulsującą linię napięcia, kiedy brałam go głęboko do ust, pozwalając ślinie spływać po jego skórze, po moich wargach, po brodzie. Odgłosy były tłumione, ale intensywne — mokre, rytmiczne, coraz odważniejsze. A ja kochałam to uczucie: ten ciężar w ustach, to drżenie jego uda pod moją dłonią, to narastające pragnienie, które czułam w swoim wnętrzu, jakby moje ciało wpełzało w tę scenę całym sobą. I wtedy zobaczyłam go.
Mężczyznę. Obcego.
Stał kilka metrów dalej, za szybą, w żółtawym, brudnym świetle latarni. Najpierw byłam pewna, że mi się wydaje — cień, odbicie.
Ale nie: patrzył. Prosto na mnie.
Na moje usta, które poruszały się wolno, głęboko, bez wstydu.
Na moją sylwetkę pochyloną, na rękę zaciskającą się na jego brzuchu, na moje mokre, połyskujące wargi. Zamarłam tylko na ułamek sekundy, bo w moim ciele zamiast strachu pojawiło się coś innego — fala ciepła, intensywna i szalona, jakby ten wzrok dodawał mi odwagi, jakby rozpinał we mnie coś ciemnego i perwersyjnego. Unoszę głowę minimalnie, tak, by obcy widział moje oczy, rozświetlone wilgocią i pożądaniem, a potem wracam ustami na jego twarde, pulsujące ciało, jeszcze wolniej, jeszcze głębiej. Chcę, żeby patrzył.
Chcę, żeby wiedział, jak bardzo mnie to nakręca. Słyszę ciężki oddech kierowcy, jego biodra lekko drgają, dłonie zaciskają się we włosach tak stanowczo, że czuję to w całym kręgosłupie. A ja pracuję ustami jeszcze mocniej, bardziej zachłannie, jakby każdy centymetr jego ciała był obietnicą kolejnej fali ciepła, które rozlewa się między moimi udami. Obcy stoi nieruchomo, prawie zahipnotyzowany, jakby próbował zapamiętać każdy ruch moich warg, każdy błysk śliny, każde wciągnięcie gardła, kiedy biorę go głęboko, nie przerywając ani na chwilę. I to spojrzenie — ciężkie, niewłaściwe, a jednak tak pobudzające — sprawia, że moje biodra drżą, a serce bije tak mocno, jakby chciało wyrwać się poza skórę. Czuję, jak kierowca napina się pod moimi ustami, jak dygocze, jak zbliża się do granicy, a ja tylko zaciskam dłonie mocniej, pochylam się głębiej i przyjmuję go całym sobą, wiedząc, że tam za szybą ktoś widzi każdą sekundę, każdy ruch, każdy skurcz mojego gardła.
PorannaRosaa
Oparłam czoło o jego ramię, wciąż drżąc, wciąż zbyt miękka, by udawać cokolwiek, a on tylko przejechał dłonią po moich pośladkach, jakby oceniał, ile jeszcze może ze mną zrobić w tym ciasnym wnętrzu samochodu, gdzie pachniało już tylko seksem, parą i czymś dzikim, niewyhamowanym. – Podobało ci się, że ktoś przechodził tuż obok… – wymruczał mi w ucho. – Czułam, jak się zaciskałaś. Nie zdążyłam odpowiedzieć. Jego dłoń zsunęła się między nasze ciała, odnalazła mnie tam, gdzie byłam najbardziej wrażliwa, i nacisnął, bez litości, tak że wciągnęłam powietrze z sykiem, chwytając jego koszulę do bólu palców. Nie czekał. Uniósł mnie minimalnie, jakby ważyłam nic, i pozwolił opaść z powrotem na siebie, głęboko, ostro, tak mocno, że oparłam dłonie o szybę, zostawiając na niej zamglone ślady. – Siedzisz na mnie jak kara – szepnął, zaciskając dłonie na moich biodrach. – I ja chcę ją wymierzyć do końca. Podniósł mnie jeszcze raz, wolniej, tak że czułam każdy centymetr rozciągającego mnie ciepła, a potem zsunął mnie niżej, do ostatniego milimetra. Zachwiało mną, ale zanim odnalazłam równowagę, już ciągnął mnie z powrotem, krócej, ostrzej, tak rytmicznie, tak nieprzyzwoicie, że moje plecy wyginały się same. – Patrz – powiedział cicho. – Patrz, jak ruszasz się na moich kolanach. Nie chciałam. Chciałam. Szyba przed nami była zaparowana, ale słabe światło latarni za autem odbijało w niej kontur naszych ciał. Moje biodra falujące na jego udach. Jego dłonie prowadzące mnie jak marionetkę. I ta świadomość, że gdyby ktoś przyszedł bliżej, zobaczyłby wszystko. – Odsuń się… trochę – mruknął nagle. Usiadłam bardziej wyprostowana, muskając głową podsufitkę, a on zsunął jedną dłoń między nas, kciukiem przesuwając tak szybko, tak bezczelnie, że od razu wydałam z siebie stłumiony, niski jęk. Druga dłoń trzymała mnie na nim, nie pozwalając ani uciec, ani zwolnić. – Teraz masz drżeć – szepnął. – Tak głośno, jak tylko dasz radę. Przesunął we mnie biodrami, gwałtowniej, z potrzebą, która paliła. Cały samochód lekko się kołysał. Każdy jego ruch był ostrzejszy, głębszy, bardziej wymagający, jakby chciał mnie otworzyć aż do bólu. Ja już nie oddychałam normalnie – tylko krótkimi, urwanymi wdechami, jak zwierzę uczone posłuszeństwa. Wtedy usłyszeliśmy coś – trzask drzwi jednego z aut. Czyjeś kroki, bliższe niż poprzednio. Głos. Śmiech. Zamarłam… i właśnie wtedy on przyciągnął mnie jeszcze bliżej, wgryzł się w moje ramię tak delikatnie, że to było bardziej obietnicą niż ugryzieniem, i szepnął: – Zrób to przy nich. Nie wiem, czy to było rozkazem, czy prośbą, czy czymś pośrednim – ale ciało odpowiedziało pierwsze. Drgnięciem. Zaciśnięciem. Falą, która pękła we mnie nagle, niekontrolowanie, mokro, intensywnie, jakby ktoś wewnątrz przeciął wszystkie nitki naraz. Przycisnęłam się do niego, dławiąc się oddechem, a on tylko trzymał mnie mocno, poruszając się jeszcze kilka razy, powoli, triumfalnie. A potem, gdy znów mogłam oddychać, wsunął palce w moje włosy, uniósł moją twarz i uśmiechnął się tak, jakby dopiero się rozkręcał. – Masz jeszcze siłę, żeby zejść mi niżej?
Bo ta noc naprawdę dopiero się zaczyna.
PorannaRosaa
Zamknęłam drzwi za sobą i poczułam, jak chłodne powietrze oplata mi uda pod sukienką, kiedy wsiadałam do jego samochodu, tego wąskiego, pachnącego skórą wnętrza, które od pierwszej sekundy działało jak klatka na moje oddechy. Zatrzasnął drzwi po swojej stronie i spojrzał na mnie tym spojrzeniem, które potrafiło rozchylić mi kolana bez jednego słowa, a silnik, choć wyłączony, drżał jakby od ciepła naszych ciał. Parking był prawie pusty, tylko kilka zamglonych od pary szyb aut rozsianych w ciemności, i ta paskudnie podniecająca świadomość, że każdy, kto tu podjedzie, może zobaczyć, jak zaczynam się rozpadać na jego dotyk. Przesunął dłonią po moim udzie, wolno, jakby chciał zapamiętać fakturę skóry opuszkami palców, a ja wciągnęłam powietrze zbyt szybko, już wiedząc, że stracę nad sobą kontrolę. Podsunęłam biodra, prosząc o więcej bez słów, a on tylko się uśmiechnął, takim spokojnym, pewnym uśmiechem mężczyzny, który doskonale wie, w jakiej chwili jestem najsłabsza. Kiedy pochylił się, by mnie pocałować, jego dłonie od razu sięgnęły wyżej, pod materiał mojej sukienki, i poczułam, jak jego palce wsuwają się między mokre już od pragnienia wargi. Westchnęłam mu w usta, długim, drżącym oddechem, który odbił się od przedniej szyby. Jego palce poruszały się rytmicznie, spokojnie, jakby miał cały czas świata, a ja już czułam, jak zaparowują nam szyby. – Słyszysz? – szepnął, a ja dopiero wtedy zauważyłam odległy dźwięk drzwi od innego auta. Ktoś był blisko. Może dwa metry. Może mniej. Nie odsuwając się, wsunął drugi palec, wolniej, głębiej, a ja zacisnęłam palce na materiale jego koszuli, próbując powstrzymać dźwięk, który we mnie narastał, ten ciężki, słodki, nieprzyzwoity. Jego usta zsunęły się na moją szyję, a ja odchyliłam głowę na zagłówek, otwarta, bezbronna, drżąca pod każdym jego ruchem. – Jeszcze chwila, a zrobisz mi tu małe jeziorko – mruknął, ocierając kciukiem o najbardziej czuły punkt. – I ktoś to usłyszy. Albo zobaczy. To mnie dobiło. Położyłam dłoń na jego karku, przyciągnęłam go bliżej, a drugą wsunęłam między jego ciało a materiał spodni, czując twardą, pulsującą obietnicę tego, co za chwilę mnie rozerwie od środka. Wsunęłam palce pod pasek, powoli, złośliwie wolno, a on wypuścił powietrze tak nisko, że poczułam to między nogami. – Wsiądź na mnie – wyszeptał. Nim zdążyłam pomyśleć, już siadałam mu okrakiem na kolanach, już odgarniał mi sukienkę, już szukałam go mokrą, głodną, drżącą od napięcia. Kiedy wszedł we mnie, głęboko, jednym płynnym ruchem, z moich ust wyrwał się cichy, urwany jęk, który odbił się od szyb jak zakazane echo. Poruszał się podomną powoli, jakby smakował każdą sekundę, a ja zaciskałam dłonie na zagłówku, czując, jak mój oddech przyspiesza, jak ciało napina się w nieuniknionej fali. Szyby dawno zaparowały, samochód kołysał się lekko, nasza para mieszała się z ciemnością za oknami. A kiedy usłyszałam czyjeś kroki przechodzące tuż obok, ciche, niczego nieświadome, moje ciało wybuchło na jego ruchach, jakby ktoś przeciął we mnie ostatnią nitkę. Zacisnęłam zęby na jego barku, on przytrzymał mnie mocno, a świat zniknął w jednym, długim, rozlewającym się wstrząsie. I dopiero gdy oddech zaczął wracać, powoli, niepewnie, on musnął mój policzek i szepnął: – Jeszcze nie skończyliśmy. Tu dopiero zaczyna się noc.
PorannaRosaa
Jego dłonie wplątane w moje włosy zacisnęły się mocniej, jakby chciał sprawdzić, ile mogę znieść — a ja, zamiast cofnąć głowę, opuściłam ją niżej, pozwalając mu wejść głębiej, aż poczułam, jak czubek uderza o tył gardła, jak mój oddech rwie się i haczy, a ślina zaczyna spływać po nim gęstą, ciepłą warstwą. Kocham to uczucie — to dławienie, ten brak powietrza, który wcale nie jest słabością, tylko intensywną, perwersyjną formą uległości, której smak pobudza mnie jeszcze mocniej. Oplotłam go ustami tak ciasno, że aż usłyszałam wilgotny dźwięk, ten mokry, obsceniczny odgłos ssania, który zawsze sprawia, że mężczyzna na chwilę zapomina, jak się oddycha. Zsunęłam się po nim do samego dna, z pełną premedytacją, czując, jak moje oczy łzawią, jak ciało lekko drży, ale nie przestaję — wręcz przeciwnie, ssę go mocniej, szybciej, aż moje usta są całe mokre, ślina cieknie po brodzie, skapuje na moje piersi. A między moimi udami… jest tak mokro, że czuję, jak kropla spływa po wewnętrznej stronie uda. Nie muszę nawet dotykać się dłonią, żeby to wiedzieć — mój puls sam o tym mówi, ten ciężki, rytmiczny, niegrzeczny. Moja cipka jest mokra tak, że aż czuję, jak powietrze chłodzi tę wilgoć, kiedy przesuwam biodrami, ocierając się o jego nogę — delikatnie najpierw, jak niewinne muśnięcie, a potem coraz mocniej, coraz śmielej, jakby mój głód pchał mnie do tego, by jednocześnie brać go ustami i pocierać o niego mokrą, pulsującą seksualność. Znowu go pogrążam głębiej. Dławię się tak mocno, że gardło zaciska się wokół niego jak kolejna dłoń, i ten dźwięk — ten brutalnie mokry, zachłanny odgłos — odbija się od ścian przedpokoju, gdy ssę go z taką intensywnością, jakby chce mi się więcej, zawsze więcej, za dużo, aż jego biodra drgną i wbijają się w moje wargi mocniej, niż zamierzał. A ja… przyjmuję to wszystko. Głodnie. Z rozkoszą. Z perwersyjną dumą, że potrafię go doprowadzić do momentu, w którym przestaje panować nad ciałem. I w tym mokrym, dławionym rytmie czuję, jak moja cipka zaciska się sama z siebie, jakbym miała go zaraz prosić, żeby wziął mnie tak, jak biorę go teraz ustami — bez litości, bez cz
ekania, bez słów.
PorannaRosaa
Kiedy otworzył drzwi, poczułam to znajome ukłucie pod skórą — ten rodzaj napięcia, który budzi się tylko wtedy, kiedy wiem, że za chwilę zrobię coś, co powinnam była przemilczeć, a jednak moje ciało od dawna krzyczało, żeby to wreszcie wypuścić na świat. Stanęłam naprzeciw niego, a on patrzył na mnie jak na zagadkę, której jeszcze nie zdecydował się rozwiązać. Właśnie to spojrzenie sprawiło, że materiał mojej sukienki nagle wydał mi się zbędny, duszący, nieprzyzwoity w swojej roli strażnika. Zsunęłam ją z ramion tak płynnie, jakby robiła to grawitacja, a nie moje palce. Czułam na sobie jego wzrok, ciężki, niewychowany, zbyt uważny jak na sąsiada, i to tylko dolało mi ognia do krwi. Gdy ubranie opadło na podłogę, stanęłam przed nim naga — z pulsującym od środka pragnieniem, które aż podnosiło mi temperaturę skóry. Lubię ten moment, kiedy mężczyzna jeszcze nie rozumie, a już zaczyna reagować; kiedy widzę, jak mięśnie na jego szyi napinają się bez kontroli, a oddech robi się taki… niepewny. Ta niepewność w mężczyźnie bywa dla mnie bardziej podniecająca niż jego pewność. Zrobiłam krok naprzód. Jeszcze jeden. A potem klęknęłam. Bez słowa. Z tą oczywistą, bezwstydną intencją, która wypełniła przestrzeń między nami jak gęsty dym. Uwielbiam patrzeć na twarz mężczyzny z tej pozycji — z dołu, z miejsca, w którym mogę obserwować, jak kontrola powoli wypada mu z rąk. Ujęłam go dłonią. Był już twardy, gotowy, jakby moje milczenie i moja nagość zdążyły wykonać za mnie połowę pracy. Przesunęłam po nim palcami powoli, z premedytacją, tak jak dotyka się czegoś, co ma za chwilę trafić między wargi. Uwielbiam ten pierwszy kontakt — ten moment, kiedy czubek uderza w moje ciepło i jego ciało reaguje szybciej niż jego rozum. Wsuwam go do ust. Głęboko. Bez uprzedzenia, bez pytania, bez czekania na jego zgodę, bo całe jego ciało już ją dawno wykrzyczało. Smakował intensywnie, tak jak lubię — męsko, ciężko, obiecująco. Moje usta sunęły po nim w rytmie, który narastał powoli, ale pewnie, jak fala, która zaraz rozbije się o brzeg. Czułam, jak jego palce wplatają się w moje włosy, jak napinają się od tego, co robię językiem, jak zaczyna tracić grunt pod nogami. A ja chciałam więcej — tej utraty, tego ciężkiego oddechu, tego drgnięcia bioder, które mówiło mi wszystko, czego nie musiał wypowiadać. Przyjęłam go głębiej. Mocniej. Z tą ostrą, perwersyjną pewnością, że właśnie przekraczam granicę, której on nawet nie próbował bronić. Lubię, kiedy mężczyzna opiera dłonie o futrynę, bo nie ma już innego miejsca, w którym mógłby schować bezradność. Lubię, kiedy słyszę w jego gardle ten cichy, urwany dźwięk. To dopiero początek, a ja klęczę przed nim jak ktoś, kto ma zamiar wyssać z niego całą noc — cierpliwie, brutalnie w swojej delikatności, z pełną świadomością, że zaraz straci dla mnie głowę. ​
PorannaRosaa
Drzwi windy zatrzasnęły się, a ja od razu poczułam ten duszny zapach metalu, detergentów i... jego. Sąsiad z naprzeciwka. Na co dzień grzeczna, niewidzialna – zakupy, pranie, obiady, sprzątanie. Nikt nie patrzy na mnie dwa razy, nawet on. Ale ja na niego patrzyłam. Patrzyłam i wyobrażałam sobie, jak wyglądałby na kolanach, z twarzą między moimi udami. Winda szarpnęła, światło zgasło, zapaliło się to awaryjne – brudne, pomarańczowe, jakby stworzone do grzechu. Zatrzymaliśmy się. On zerknął na mnie zaskoczony.
– Chyba utknęliśmy... – zaczął. – Zamknij mordę – przerwałam mu zimno. Zaskoczenie w jego oczach trwało sekundę, zanim chwyciłam go za koszulę i wcisnęłam w zimną ścianę. Torba z zakupami wylądowała na podłodze z hukiem. Moje usta nie szukały pocałunku – ja go brałam. Mocno, łapczywie, gryząc wargę, jakby był moją własnością. Jego ręce uniosły się odruchowo, chciał mnie objąć, ale wbiłam mu paznokcie w nadgarstki i przygwoździłam do ściany. – Nie dotykaj mnie. Nie wolno ci – wysyczałam, patrząc mu prosto w oczy. – Jesteś tu tylko po to, żeby mnie zaspokoić. Nie czekałam na odpowiedź. Przykucnęłam przed nim i jednym ruchem rozpięłam mu pasek, potem zamek. Jego kutas wyskoczył, twardy, gotowy, jakby od miesięcy czekał na ten moment. Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Wiedziałam, że taki będziesz. Złapałam go u podstawy, mocno, aż syknął z bólu, i przeciągnęłam językiem od samego dołu aż po czubek. Smakował gorąco, słono, nieczysto. Nie pieściłam go – atakowałam. Wsunęłam go głęboko w gardło jednym, brutalnym ruchem. Zakrztusiłam się, łzy stanęły mi w oczach, ale nie cofnęłam się ani o centymetr. Widziałam, jak jego uda drżą, jak oddech przyspiesza. Wyciągnęłam go z ust, splunęłam na niego, rozsmarowałam ślinę językiem i wróciłam, ssąc jeszcze mocniej. Szybko, mokro, w rytmie, który narzucałam ja. Ręką chwyciłam jego jaja, ściskałam, bawiłam się nimi, podczas gdy on wydawał z siebie jedynie urywane jęki.
– Ani słowa – mruknęłam, puszczając go na chwilę. – Jeszcze nie zasłużyłeś, żeby dojść. Podniosłam się, odwróciłam tyłem, podciągnęłam spódnicę i opuściłam majtki. Moja cipka była już mokra, pulsująca, gotowa. Oparłam dłonie o zimną ścianę windy i spojrzałam przez ramię.
– Wsadź go. Ale nie całuj mnie, nie dotykaj piersi. Tylko ruchy. Mocne. Wszedł we mnie z gardłowym westchnieniem, a ja krzyknęłam, wypinając pośladki jeszcze bardziej. Czułam, jak rozciąga mnie przy każdym pchnięciu, jak jego biodra obijają się o moje. Z każdym jego ruchem moje piersi ocierały się o chłodny metal, a sutki twardniały, piekąc od podniecenia. Po chwili oderwałam się od ściany i popchnęłam go na kolana.
– Połóż się. Teraz ja będę rządzić. Usiadłam na nim okrakiem, powoli, centymetr po centymetrze, aż był we mnie cały. Przejęłam kontrolę nad tempem, nad wszystkim. Moje dłonie mocno chwytały jego barki, a moje piersi falowały przy każdym, coraz szybszym ruchu. Patrzyłam w jego oczy i widziałam, jak błaga bez słów.
– Patrz na mnie – warknęłam. – Patrz, jak się na tobie spełniam. Na koniec odwróciłam się tyłem, na czworaka nad nim, tak by widział każdy skurcz moich pośladków, każdy drgający mięsień.
– Jeszcze – rozkazałam, a on wbił się we mnie od tyłu, twardo, bez litości. Jęczałam głośno, bezwstydnie, aż poczułam, że dochodzę. Zacisnęłam się na nim tak mocno, że krzyknął. Wtedy pozwoliłam mu dojść we mnie, gorąco, gwałtownie. Wstałam powoli, oddychając ciężko, czując jak sperma spływa mi po udach. Poprawiłam spódnicę, wygładziłam koszulę, włosy przeczesałam palcami. Schyliłam się po torbę z zakupami, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Spojrzałam na niego, leżącego jeszcze na podłodze windy, czerwonego i roztrzęsionego. – Zbieraj się – rzuciłam spokojnie, naciskając przycisk alarmu.
A gdy winda ruszyła, stałam wyprostowana, z zimną twarzą, zupełnie zwyczajna. Tak jakbym wracała tylko z zakupów.
Mareczek1973
Super opowiadanie🔥
PorannaRosaa
Wieczór był duszny, bar ciasny, powietrze ciężkie od alkoholu i spojrzeń. Patrzył na mnie przez cały czas. Mężczyzna starszy ode mnie, opanowany, cholernie pewny siebie. Wystarczyło jedno jego słowo. — Chodź za mną. I poszłam. Bez pytań. Bez wyjaśnień. Jakby całe moje ciało już wcześniej wiedziało, że chcę to zrobić. Weszliśmy do małej, obskurnej toalety. Światło mrugało. Drzwi zamknęły się z ciężkim kliknięciem. Nie dotknął mnie. Tylko patrzył. A ja... czekałam. — Uklęknij. Rozkaz. Nie prośba. Głos twardy. Pewny. Przeszył mnie do samego środka. Zadrżałam – i zrobiłam to. Powoli opadłam na kolana. Czułam chłód płytek, ciężar sytuacji… i wilgoć między udami. Rozpiął zamek. Jego kutas wyskoczył twardy, gotowy. Bez słowa złapał mnie za włosy. — Otwórz usta. Wsunął się we mnie. Powoli, ale stanowczo. Czułam, jak opiera się o moje gardło. Trzymał mój kark jedną dłonią, drugą opierał się o ścianę. Pieprzył mnie do ust — bez litości, rytmicznie, z ciężkim oddechem. Wtedy to usłyszałam. Krok. Oddech. Skrzypnięcie drzwi. Ktoś patrzył. Spojrzałam kątem oka — przez szparę drzwi widać było sylwetkę. Młodszy. Chłopak. Stał nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami. Zadrżałam. Ale zamiast się cofnąć, poczułam, jak ta sytuacja wciąga mnie jeszcze głębiej. — Nie przerywaj — mruknął mężczyzna. — Niech patrzy, jak to robisz. I patrzył. Ja też. Ssałam go mocniej. Gardło napinało się, ślina spływała po brodzie. A potem się spięło. Jego palce zacisnęły się na moich włosach. Wyjęczał krótko, szybko. Wyrzucił z siebie wszystko do moich ust. Gorące, gęste, intensywne. Połknęłam. Bez wahania. Cicho dysząc, otarłam usta i podniosłam głowę. Zobaczyłam, że tamten chłopak — ten, który patrzył — dalej stoi. Z jego spodni sterczy napięty kutas. Spocony, drżący, niepewny. Podeszłam do drzwi. Uchyliłam je szerzej. Spojrzałam mu w oczy. — Wejdź. Zamknij za sobą. Zrobił to, prawie nie oddychając. Wsunęłam się na kolana przed nim. Bez pytania rozpięłam jego spodnie i wzięłam go do ust. Był twardy, jakby całe to widowisko wcześniej doprowadziło go do granicy. Ssałam go głęboko, szybko, czując, że zaraz eksploduje. Za mną — pierwszy mężczyzna nie wyszedł. Cały czas patrzył. Zbliżył się. Pociągnął moją sukienkę do góry. Poczułam jego dłoń między udami. — Jesteś mokra. Wypnij się. Opadłam na dłonie, tyłkiem wypięta w jego stronę, z ustami pełnymi drugiego. Wbił się we mnie jednym ruchem. Mocnym, pewnym. A ja jęknęłam z kutasem głęboko w gardle. Byłam między nimi. Jeden w mojej cipce, drugi w moich ustach. Szarpali mną w swoim rytmie, jakby wiedzieli, że oddałam się już całkiem. Oddychałam przez nos, dławiłam się, pulsowałam. Nie wiedziałam, kiedy pierwszy z nich dochodzi — ale poczułam, jak wypełnia mnie całkowicie, ciepło rozlewa się w środku. Nie wyjął się od razu. Trzymał mnie za biodra, aż zadrżałam. Drugi wysunął się z moich ust. — Na twarz — wyszeptał. Klęknęłam, spojrzałam mu w oczy i cicho otworzyłam usta. Strzelił szybko. Pierwsza kropla trafiła mnie w policzek, potem w usta, brodę, szyję. Czułam ich obydwu — wewnątrz i na sobie. Zamknęłam oczy. W tamtej toalecie zostawiłam coś z siebie. I zabrałam coś, czego długo nie zapomnę.
Mike22cm
Piękny dar masz do pisania. Chętnie sprostam twym fantazją.
Avatrion
Pani się bzyka czy bajki dla dorosłych pisze?
PorannaRosaa
Czuję, jak siada przede mną. Powolnie, jakby wiedział, że sama zdecyduję, kiedy i jak. Jego wzrok wbity jest we mnie, uważny, głęboki — jakby jednocześnie czekał i już wiedział, co się zaraz wydarzy. Zbliżam się do niego na kolanach, opierając dłonie na jego udach. Czuję jego napięcie, ciężki oddech, skórę pod palcami. Uwielbiam tę chwilę, w której mogę prowadzić. Nie muszę się spieszyć. Rozpinam powoli. Obserwuję, jak jego ciało reaguje — jak drga z napięcia, jak rośnie w mojej dłoni. Uwielbiam to. Władza? Może. Ale bardziej — czysta przyjemność dawania. Pochylam się, czując ciepło bijące od jego skóry. Pocałunek. Potem kolejny. Powolne, mokre muśnięcia, język, oddech. Robię to celowo — drażnię, prowadzę, chcę go zbudować aż do granicy. Jego dłoń trafia do moich włosów, ale nie kieruje mną — tylko trzyma. Jakby musiał się czegoś chwycić. Czuję, jak biodra mu drgają, jak spina się z każdą chwilą. I kiedy w końcu biorę go do ust głębiej, językiem i ruchem doprowadzając go bliżej końca, wiem, że ten moment należy do mnie. Smak, zapach, dźwięk jego oddechu. To wszystko mnie nakręca. Każdy jego jęk, każdy urwany oddech sprawia, że jestem jeszcze bardziej mokra, jeszcze bardziej gotowa. Kiedy jego ciało drży i czuję, że już nie wytrzymuje, nie przerywam. Chcę to poczuć do końca. I czuję. Każdy impuls, każde napięcie w jego ciele — jakby oddawał mi wszystko, co w nim było. Potem podnoszę wzrok. Uśmiecham się powoli, oblizując dolną wargę. Zaczynam przyspieszać. Ruchy stają się pewniejsze, bardziej zdecydowane, rytmiczne. Czuję, jak jego oddech staje się cięższy, głębszy. Jego dłoń mocniej zaciska się w moich włosach, palce napinają się — ale wciąż mnie nie prowadzi. Nadal pozwala mi być tą, która dyktuje tempo. Uwielbiam ten stan zawieszenia, kiedy jego ciało mówi mi wszystko, nawet jeśli on jeszcze niczego nie powiedział. Wiem, że już blisko. Czuję to w każdym drgnięciu jego bioder, w pulsie pod moimi wargami, w jego napięciu. Zatapiam się w tym jeszcze głębiej. Chcę, żeby oddał mi wszystko. Nie tylko ciało — ale i kontrolę. Daję mu rozkosz, świadomie i z pełnym zachwytem. Nie przestaję. Trzymam rytm, ciasno, miękko, wilgotnie — aż słyszę ten urwany dźwięk z jego gardła. Cichy, surowy, zaskoczony intensywnością. I wtedy to się dzieje. Czuję, jak jego ciało się napina, jakby na sekundę całe zatrzymało się w napięciu — po czym przychodzi fala. Ciepło. Ciężki, gwałtowny impuls, który trafia mnie głęboko w gardło. Odruchowo przełykam, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Chcę, żeby widział — że wszystko biorę, że nic nie tracę. Oddycham głęboko przez nos, powoli się wycofuję, liżąc go miękko na koniec. Przyciskam usta do jego skóry, jeszcze przez chwilę. A potem unoszę głowę, patrząc mu w oczy — spokojnie, pewnie, z ledwo ukrytym uśmiechem. Oblizuję usta, nie spiesząc się. I nie mówię nic. Bo wiem, że on już teraz myśli, co zrobi mi w zamian.
John5595
Wooo ciarki mnie przeszły po przeczytaniu 😍🥵 jakbym tam był